Szczypta wiedzy cz.2 Mechanika kwantowa – nazistowskie eksperymenty

KOMENTARZ HISTORYCZNY

Wraz z upadkiem Niemiec w ostatnich miesiącach drugiej wojny światowej w gronie aliantów rozgorzała zupełnie nowa wojna, której celem było przechwytywanie osiągnięć nazistowskich naukowców. W batalii toczonej przez Brytyjczyków, Amerykanów, Francuzów i Rosjan kaŜdy kraj walczył o swoje. Wykradano sobie niemieckie patenty, na przykład na nowe lampy próżniowe, nieznane chemikalia i tworzywa sztuczne, a nawet na metodę pasteryzacji mleka przy użyciu ultrafioletu.

Większość najważniejszych patentów utonęła jednak w sejfach ściśle tajnych akcji w rodzaju „Operacja Spinacz”, w ramach której setki naukowców zatrudnionych do pracy nad programem broni rakietowej V2 przerzucono potajemnie do Stanów Zjednoczonych.

Przejmowanie najnowszej technologii napotykało na zdecydowany opór samych Niemców, którzy próbowali chronić swoje tajemnice w nadziei na odrodzenie się Rzeszy.
Naukowców mordowano, laboratoria badawcze niszczono, dokumentację ukrywano w górskich jaskiniach, zatapiano w jeziorach i grzebano w podziemnych kryptach. Wszystko po to, by nazistowskie sekrety nie trafiły do rąk aliantów.
Rozpoczęły się mozolne poszukiwania. Wiele nazistowskich laboratoriów, w których pracowano nad nowymi rodzajami broni, mieściło się w podziemnych bunkrach na terytorium Niemiec, Austrii, Czechosłowacji i Polski. Jedno z najlepiej strzeżonych znajdowało się w starej kopalni w pobliżu Wrocławia.

Prowadzony tam program badawczy oznaczony był kryptonimem Die Glocke, czyli „Dzwon”, a mieszkańcy okolicznych wiosek opowiadali o pojawianiu się dziwnego światła i nękających ludność tajemniczych chorobach i nagłych zgonach.
Pierwsze dotarły na miejsce wojska rosyjskie, znalazły jednak kopalnię całkowicie opróżnioną. Wszystkich sześćdziesięciu dwóch naukowców uczestniczących w programie badań rozstrzelano, a urządzenia wywieziono w nieznanym kierunku.
I tylko jedno wiadomo na pewno: „Dzwon” istniał naprawdę.

Shangri-La… tak, jak w Zagubionym horyzoncie? Ponadczasowy utopijny raj, ukryty gdzieś w himalajskich lodach.
– Dwaj badacze z „National Geographic” odkryli kilkaset kilometrów na południe niezwykle głęboki wąwóz. Był osłonięty nawisami skalnymi i nie pojawiał się na żadnych zdjęciach satelitarnych. Na jego dnie mieścił się Podzwrotnikowy raj z wodospadami, sosnowo-jodłowym lasem, – karni pełnymi rododendronów i strumieniami porośniętymi bujną roślinnością. Jak kipiący życiem ogród pośród lodów i śniegów. – Shangri-La

Szef SS Heinrich Himmler miał hopla na punkcie okultyzmu. Studiował stare wedyjskie teksty sprzed tysięcy lat. Łajdak ubzdurał sobie, że te góry były kiedyś kolebką rasy aryjskiej i wysyłał ekspedycje, by zdobyły na to dowody. Himmler uważał się za reinkarnację króla Henryka Pierwszego, niemieckiego króla Saksonii z dziesiątego wieku. Twierdził nawet, że utrzymuje z nim więź duchową. Himmler interesował się okultyzmem. Miał na tym punkcie obsesję. Zresztą to pasjonowało wielu Niemców. Choćby panią Blawatsky, która wymyśliła aryjskość. Utrzymywała, że dzięki studiom w buddyjskim klasztorze posiadła tajemną wiedzę. Jej mistrzowie mieli jej uświadomić, że ludzkość wywodzi się z rasy wyższej i pewnego dnia do niej powróci.

Po klęsce w pierwszej wojnie światowej schlebiało to naszej narodowej próżności. Zbiegło się to w czasie z rozkwitem lóż okultystycznych w Niemczech.
Stowarzyszenie Thüle, Stowarzyszenie Vril, Zakon Nowych Templariuszy.  Himmler był członkiem Stowarzyszenia Thüle. Reichsfihrer święcie wierzył w ten mit. Podobnie jak w magiczne właściwości
nordyckich symboli runicznych. Właśnie dlatego wybrał podwójny znak sig – dwa symbole
błyskawicy – na herb swojego zakonu księży wojowników Schutzstaffel, czyli SS. Studiując
dzieła pani Blawatsky, doszedł do wniosku, że rasa aryjska wywodzi się z Himalajów i że tu
odrodzi się na nowo.

Pod pretekstem prowadzenia badań antropologicznych i zoologicznych wysyłał tu swoich esesmanów, by szukali dowodów na istnienie dawno zaginionej rasy panów. Był przekonany, że tu natrafią na jej ślady. I choć niczego nie znaleziono, on coraz bardziej utwierdzał się w swojej obsesji, graniczącej z szaleństwem. Gdy na jego polecenie przystąpiono do budowy w Niemczech zamku Wewelsburg, głównej siedziby SS, postanowił jego idealną kopię zbudować w Himalajach. W tym celu przerzucono samolotami tysiące niewolników z niemieckich obozów koncentracyjnych, tak powstał Granitowy zamek.

Przejdę  do czasów Granitowego Zamku, czyli do zakończenia wojny,  jakie wtedy panowało zamieszanie? Jaki chaos ogarnął Europę po upadku Niemiec? Wszyscy wszystko sobie wyrywali.
 I nie tylko niemieckie ziemie i dobra materialne, ale także wyniki badań naukowych.
Alianci wysyłali ekspedycje złożone z naukowców i wojskowych, którzy przetrząsali teren i kradli wszystkie tajne niemieckie technologie. Wszędzie obowiązywała wolnoamerykanka.

Sami tylko Brytyjczycy wysłali pięciotysięczny oddział wojskowych i cywili pod kryptonimem „T-Force” T jak technologia którego oficjalnym zadaniem było wyszukiwanie niemieckich osiągnięć technologicznych i chronienie ich przed rabunkiem i szabrem. Jednak ich prawdziwym zadaniem był właśnie rabunek i szaber, konkurowanie w tej dziedzinie z podobnymi grupami Amerykanów, Francuzów i Rosjan. szefem „T-Force” był Komandor Ian Fleming.Ten od Jamesa Bonda.

Rozkaz bezpośrednio od Himmlera niedługo przed jego pojmaniem i samobójczą śmiercią Reichsfuhrera: Ewakuacja i ochrona lub doszczętne zniszczenie projektu naukowego o kryptonimie
„Chronos”. Jego sercem było urządzenie nazwane Die Glocke, czyli „Dzwon”. Laboratoria
badawcze mieściły się głęboko pod ziemią w starej kopalni w Sudetach. Program dawał im szansę osiągnięcia czegoś, do czego dążyli od dawna – PERFEKCJI.

 Czemu miał służyć „Dzwon”?
Zaczęło się od poszukiwania nowych źródeł energii. Niektórym zdawało się nawet, że „Dzwon” może stanowić prymitywny wehikuł czasu. Dlatego zresztą całemu programowi nadano kryptonim „Chronos”. Trzeba pamiętać, e w pewnych dziedzinach techniki Niemcy o całe lata świetlne
wyprzedzały inne kraje. Dlatego właśnie po wojnie rozpoczężło się tak gorączkowe polowanie
na niemieckie osiągnięcia naukowe.

W początkach dwudziestego wieku konkurowały ze sobą dwie odmienne teorie naukowe: teoria względności i teoria kwantowa. I choć nie były całkowicie sprzeczne, to nawet Einstein, twórca teorii
względności, uważał, że tych dwóch koncepcji nie da się z sobą pogodzić. Środowisko naukowe podzieliło się na dwa obozy. Dziś wiemy doskonale, po czyjej stronie opowiedziała się większość świata zachodniego: po stronie Einsteina i jego teorii względności.Projekt manhattan.

Naziści wybrali inną drogę, poświęcając jej równie duŜo wysiłku i zaangażowania. Oni też opracowali swój własny Projekt Manhattan, tyle że na podstawie drugiej teorii naukowej. Kwantowej.Dlaczego?

Einstein był żydem. W oczach nazistów pozbawiało to jego prace wszelkiej wartości. Znacznie więcej warte były dla nich odkrycia dokonywane przez czysto niemieckich naukowców. Swoją wersję Projektu
Manhattan oparli więc na pracach takich uczonych jak Werner Heisenberg i Erwin Schrödinger, a zwłaszcza Max Planck, ojciec teorii kwantowej. Wszyscy oni mieli solidne niemieckie korzenie, i głównie dlatego naziści podjęli badania nad praktycznymi aspektami mechaniki kwantowej, co do dziś jest uważane za osiągnięcie o przełomowym znaczeniu.
Nazistowscy naukowcy wierzyli, że da się uzyskać źródło energii na podstawie eksperymentów z modelami kwantowymi.
Ten rodzaj energii współczesna nauka nazywa energią punktu zerowego.

Gdy zamrozimy materię do temperatury zera absolutnego, czyli niemal do -300 stopni Celsjusza, ruch atomów umiera. Wszystko staje w miejscu i osiągamy punkt zerowy przyrody. Ale nawet wówczas mamy do czynienia z energią. Z promieniowaniem tła, którego teoretycznie nie powinno być.
W temperaturze zera absolutnego cząsteczki nie mogą się poruszać w górę, w dół, w lewo czy prawo, ale zgodnie z zasadą mechaniki kwantowej mogą znikać i ponownie się pojawiać, wydzielając przy tym energię. I właśnie tę energię nazwano energią punktu zerowego.

Uzyskano ją w warunkach laboratoryjnych i uczeni całego świata głowią się teraz, jak dobrać się do energii występującej u źródła istnienia. Opanowanie jej dawałoby dostęp do niewyczerpanej i nieograniczonej mocy.Z dokumentów wynika, że w ostatnich miesiącach wojny naziści zanotowali przełomowe osiągnięcia. Myślę o takich projektach jak Feuerball i Kugel. Szczegóły można znaleźć w odtajnionych aktach brytyjskiego T-Force. Tyle Ŝe tych odkryć dokonano zbyt późno. Ośrodki zbombardowano, naukowców zabito, dokumentację rozkradziono. A to co się uratowało, trafiło do projektów w ciemnych strefach różnych krajów.
Udało się uratować serce projektu „Chronos”, które nawiązywało do badań energii punktu zerowego, kryptonim: Schwarze Sonne.

Do czego służył „Dzwon”? Uszkodzenie cząstek elementarne na poziomie kwantowym, z czym nie mogą sobie poradzić żadne lekarstwa ani zabiegi.
„Dzwon” także dawał jedyną szansę wyleczenia za pomocą jednego z kluczowych składników. Xerum pięćset dwadzieścia pięć. Przez sześćdziesiąt lat nie udało się go odtworzyć.Uruchomienie „Dzwonu” powodowało napromieniowanie.Nie w stopniu powodującym gwałtowną degenerację neurologiczną,  ale powolniejszą degenerację fizyczną.
Xerum 525 było produktem ubocznym uzyskanym w trakcie badań nad energią punktu zerowego. Było wytwarzane w oddzielnym laboratorium, które tuż po wojnie zostało doszczętnie zniszczone.

Zajmujący się nią nazistowscy uczeni stwierdzili, że po włączeniu „Dzwonu” pojawia się wokół niego poświata. We wszystkich urządzeniach elektrycznych znajdujących się nawet w znacznej odległości od „Dzwonu” dochodziło do zwarć, zaczęły się teŜ pojawiać doniesienia o ofiarach śmiertelnych.
W wyniku przeprowadzonych badań urządzenie udoskonalono i wyposażono w osłonę, a dalsze eksperymenty przeniesiono głęboko pod ziemię, do nieczynnej kopalni. Od tej pory nie zanotowano dalszych ofiar natomiast mieszkańcy wioski oddalonej kilometr od kopalni, zaczęli się skarżyć na bezsenność, zawroty głowy i skurcze mięśni. Okazało się, że „Dzwon” wysyła jakieś promienie i to dodatkowo wzmogło zainteresowanie nim.
Naukowcy poddawali napromieniowaniu przez „Dzwon” wiele różnych substancji organicznych: paprocie, pleśń, jaja, mięso, mleko, a takŜe całe spektrum gatunków ze świata zwierzęcego, zarówno bezkręgowce, jak i kręgowce. Karaluchy, ślimaki, kameleony, ropuchy i oczywiście myszy oraz szczury. Ludzi też.

Efekty były zaskakujące. „Dzwon” powodował na przykład zanikanie chlorofilu w roślinach, które bielały, a następnie w ciągu paru godzin zmieniały się w smolistą maź. U zwierząt następowało krzepnięcie krwi w żyłach, a w tkance mięśniowej tworzyła się krystaliczna substancja, niszcząca komórki od wewnątrz. Obracając się, „Dzwon” wytwarza bardzo
silny wir elektromagnetyczny. Obecność w wytworzonym przez ten wir polu Xerum pięćset
dwadzieścia pięć, produktu otrzymanego w trakcie badań nad energią punktu zerowego, sprzyja powstawaniu dziwnej energii kwantowej.Xerum pięćset dwadzieścia pięć jest paliwem, a „Dzwon” motorem pracującym na tym paliwie.

Wirujące cylindry „Dzwonu” są jak mieszadło, które zanurza się w misie, wyciąga z niej energię kwantową i wyrzuca do naszej rzeczywistości, spryskując ją dziwnymi cząsteczkami subatomowymi. Początkowe doświadczenia miały na celu uzyskanie kontroli nad szybkością owego miksera, a tym samym nad wielkością oprysku. I zapanowanie nad chaosem.
A tym samym wyeliminowanie szkodliwych efektów ubocznych. I to się udało. Szkodliwe efekty zanikły, a w ich miejsce pojawiło się coś niezwykłego.
Zamiast degeneracji tkanki żywych organizmów nazistowscy uczeni odnotowali jej wzmocnienie. Przyspieszony rozrost pleśni. Gigantyczny rozrost paproci. Szybsze reakcje u myszy, wzrost inteligencji u szczurów. Powtarzalność wyników świadczyła o tym, że zmian tych nie można uznać za przypadkowe mutacje. Okazało się też, że im wyższy szczebel na drabinie ewolucji, tym te korzystne zmiany są wyraźniejsze. – I dlatego zaczęto eksperymentować na ludziach.

Kwestie moralności nie miały znaczenia. Kierował nimi waŜniejszy imperatyw. – Imperatyw stworzenia rasy panów. Imperatyw zapanowania nad światem. Naziści w to wierzyli. I dlatego włożyli mnóstwo wysiłku w rozwój badań nad „Dzwonem”. Ale zanim zdołali doprowadzić go do finału, ich czas się skończył. Niemcy poniosły klęskę, a „Dzwon” w porę ewakuowano w nadziei, że po kryjomu uda się
kontynuować badania. Na nich opierała się ostatnia nadzieja Trzeciej Rzeszy. Na stworzeniu
na nowo rasy aryjskiej, która przejmie rządy nad światem.

Jakie były wyniki eksperymentów na ludziach?
– U dorosłych efekty okazały się szkodliwe.Zwłaszcza przy
większej mocy. Ale badań nie zaprzestano. Okazało się, że w przypadku napromieniowania płodu w macicy jedno na sześcioro dzieci rodziło się z wyraźnie ulepszonymi cechami. Zmiany w genach w zakresie miostatyny*[* Miostatyna białko odpowiedzialne za hamowanie lub redukcję wzrostu włókien mięśniowych.] powodowały, że rodziły się dzieci z dużo lepiej rozwiniętym układem mięśniowym. U tych dzieci występowały też ostrzejszy wzrok, lepsza koordynacja wzrokowo-ruchowa,
zdumiewająco wysokie IQ.
– A więc prawdziwe superdzieci
– Niestety, dzieci te rzadko żyły dłużej niż dwa lata. Występowała u nich stopniowa
degeneracja organizmu.Wszyscy uczestnicy programu eksperymentalnego tu, w Granitowym Zamku, byli ochotnikami.
– Tylko czy to szlachetne podejście wynikało z przesłanek moralnych? Czy te może z tego, że w Himalajach nie było pod ręką wystarczającej liczby żydów?
Program Sonnekónige wciąż nękały problemy. U dzieci w wieku około dwóch lat nadal pojawiały się niekorzystne objawy, choć w znacznie mniejszym nasileniu. Gwałtowną degenerację organizmu zastąpiła degeneracja chroniczna, a wydłużonemu życiu zaczęły towarzyszyć nowe dolegliwości: niedorozwój umysłowy, ostra paranoja, schizofrenia, psychoza.

Życie rozwinęło się zbyt szybko, by mogło to być dziełem przypadku” Ewolucja wcale nie jest dziełem przypadku.Dobór naturalny czy presja środowiska prowadzą do eliminowania niekorzystnych zmian, powodując, że swoje geny mogą przekazywać dalej tylko organizmy lepiej przystosowane.Zmiany nie muszą zawsze dążyć do perfekcji. Wystarczy, jeśli zapewnią przewagę. Ale w skali czasowej liczonej w setkach milionów lat drobne przewagi czy zmiany doprowadziły do powstania różnorodności, jaką znamy dziś.

Zestaw od czterech do sześciu genów, które pojawiły się w kodzie genetycznym tuż przed okresem kambru. Odgrywały role genów sterujących rozwojem embrionalnym i decydowały o rozrastaniu się organizmów we wszelkich możliwych kierunkach: w lewo i w prawo, w górę i w dół, w przód i w tył. Identyczne geny hox występują u muszek owocówek, u żab i u ludzi. Można pobrać gen hox od muszki owocówki, wszczepić go żabie i okaże się, że będzie u niej funkcjonował bez żadnych zakłóceń. A ponieważ geny te w sposób zasadniczy sterują rozwojem embrionalnym, nawet najmniejsze zmiany w ich strukturze powodują powstawanie ciał o zasadniczo odmiennych kształtach.

Ile aminokwasów musi się połączyć w łańcuch, żeby powstało najprostsze, replikujące się białko?
– Co najmniej trzydzieści dwa. Z tylu musi się składać najprostsze białko, które posiada zdolność replikacji. Szansa na powstanie takiego łańcucha w sposób całkowicie samorzutny jest astronomicznie nikła. Jak jeden do dziesięć do czterdziestej pierwszej potęgi. Tak naprawdę do powstania jednego takiego łańcucha potrzebna byłaby liczba pięć tysięcy razy większa.

Jak można przejść od szlagu aminokwasowego do pierwszego replikatora, pierwszego przejawu życia?
– Jest to luka w procesie ewolucji, której nawet Darwin nie potrafił przeskoczyć.
Należy pamiętać wcześniejszą opowieść o „Dzwonie” i nazistowskim programie badań dziwnego i tajemniczego świata cząsteczek subatomowych i fizyki kwantowej.
– Co kwanty mają wspólnego z ewolucją?
Ewolucja kwantowa nie tylko nam daje do rąk najpoważniejszy dowód na istnienie świadomego zamysłu, ale udziela też odpowiedzi na fundamentalne pytanie, kim jest autor tego zamysłu.
Bóg – MY SAMI.

Starożytne plemiona germańskie stawiły czoło rzymskim legionom, co doprowadziło do wytyczenia granicy między Niemcami a cesarstwem rzymskim. Członkowie Stowarzyszenia Thule wierzyli, że ci germańscy wojownicy byli w prostej linii potomkami owej zaginionej superrasy. Od tego zaczęło się całe szaleństwo na punkcie aryjskości.

Członkowie Stowarzyszenia Thüle wierzyli w magię runów. W starożytną moc i rytuały związane z symbolami nordyckimi. A ponieważ naziści wzięli sobie do serca filozofię Thüle odnośnie do nadludzi, wraz z nią przejęli teŜ mistyczny stosunek do runów.

„…możemy znów być królami wśród ludzi”, „…odegraliście swoją rolę, ale teraz już koniec”

Początkowo zadaniem SS było ochranianie Hitlera. Świadczy o tym sam skrót, który pochodzi od niemieckiego słowa Schutzstaffel, co znaczy „oddział strażniczy”. Dopiero Himmler kazał później zmienić nazwę na Czarny Zakon.

Inna nazwa Himmlerowskiego SS. Choć ściślej mówiąc, nazwę Schwarze Auftrag Czarny Zakon – odnoszono do ścisłego kręgu ludzi Himmlera, tajnej kliki jego zauszników, wywodzącej się z okultystycznego Stowarzyszenia Thule.
WEWELSBURG, NIEMCY – Himmler kazał upodobnić to pomieszczenie do zamku Camelot króla Artura. Polecił nawet wstawić wielki okrągły dębowy stół, przy którym zasiadało dwunastu najważniejszych oficerów jego Czarnego Zakonu, odbywało swoje narady i odprawiało tajemne rytuały.
Himmler uznawał to pomieszczenie i całą wieżę za duchowe i geograficzne centrum nowego świata aryjskiego.Na tych terenach Germanie pokonali Rzymian, a to stanowiło punkt zwrotny w historii ludów germańskich.

Powód istnienia Wewelsburga.
czarne-slonceTo Schwarze Sonne. Czarne Słońce.Ten kształt też jest zakorzeniony w rozmaitych mitach, ale dla nazistów symbolizował krainę pochodzenia ich praojców. Krainę znaną pod wieloma różnymi nazwami: Thule, Hyperborea, Agartha. W sumie wzór ten symbolizuje słońce, pod którym odrodzi się rasa aryjska. Bo taki był ostateczny cel nazistów… a w każdym razie Himmlera i jego Czarnego
Zakonu. Zapewnienie narodowi niemieckiemu ponownego osiągnięcia boskiego statusu.
Dlatego wybrał ten symbol na herb swego Czarnego Zakonu.”

Na Uniwersytecie Stanforda rzeczywiście wyhodowano chimeryczny szczep myszy, których mózg zawiera ludzkie komórki neuronowe. Naukowcy pracują obecnie nad wyhodowaniem mutacji myszy, których mózgi będą w całości składać się z takich komórek.
W roku 2004 urodził się w Niemczech chłopiec z genem zmutowanym pod względem miostatyny, co wywołało u niego stan zwany zdublowaniem mięśni. Stan ten przejawia się dużym rozrostem tkanki mięśniowej i nadnaturalną siłą fizyczną. Czyżby pierwszy z naturalnie urodzonych Sonnekónigel.
W roku 1998 w sercu Himalajów odkryto Shangri-La – zagubioną wśród oblodzonych szczytów dolinę z płynącymi strumieniami i bogatą roślinnością. Co jeszcze może się kryć w ębi tych gór?

Przejdźmy jednak do spraw poważniejszych.
Jak wspomniałem na początku, „Dzwon” rzeczywiście istniał, co raz jeszcze dowodzi, że prawda bywa dziwniejsza od fikcji. Naziści skonstruowali tajemnicze urządzenie, do którego napędu stosowano substancję o nazwie Xerum 525. Bardzo mało wiadomo o jego prawdziwym działaniu i przeznaczeniu, wiadomo natomiast, że zatrudnionych przy nim naukowców zaczęły nękać dziwne choroby, które wkrótce dotknęły też mieszkańców okolicznych wiosek. Pod koniec wojny „Dzwon” zniknął, pracujących przy nim naukowców zabito i do dziś nie wiadomo, co się stało z tym tajemniczym urządzeniem.

Czytelników zainteresowanych tym niezwykłym okresem historii nowożytnej i powojennym wyścigiem aliantów, wyrywających sobie zdobycze nazistowskiej nauki, a także zafascynowaniem Niemców teorią kwantową, chciałbym odesłać do książki Nicka Cooka The Hunt for Zero Point, która przy pisaniu tej powieści stała się dla mnie jedną ze źródłowych Biblii.
Dużo miejsca poświęciłem też fascynacji Heinricha Himmlera kwestiami związanymi z nordyckimi runami, okultyzmem i szukaniem w Himalajach źródeł aryjskości. Wszystkie te opowieści, łącznie z opisem Himmlerowskiego Czarnego Camelotu z Wewelsburga, oparte są na faktach historycznych. Więcej informacji moŜna znaleźć w pracach Christophera Hale’a Himmler’s Crusade i Petera Levendy Unholy Alliance.
Na koniec muszę wymienić książkę, która stała się podstawowym źródłem inspiracji dla mojej powieści. Jest nią Quantum Evolution autorstwa Johnjoe’a McFaddena fascynująca rozprawa na temat mechaniki kwantowej i jej roli w powstawaniu mutacji i rozwoju ewolucji. Znajdują się w niej także rozważania o ewolucji świadomości, o czym piszę pod koniec powieści. Zainteresowanych tymi tematami gorąco namawiam, by zajrzeli do oryginału.
Została mi na koniec jeszcze jedna sprawa, którą poruszam w mojej książce: kwestia świadomego zamysłu jako przeciwstawienia ewolucji. W nadziei, że moja powieść zawiera tyleż pytań, co odpowiedzi, pragnę z całą mocą podkreślić, że moim zdaniem tocząca się debata jest w dużym stopniu bezprzedmiotowa.

Zamiast tracić energię na zastanawianie się, skąd się wzięliśmy, powinniśmy z większym zapałem zająć się dużo ważniejszym pytaniem: dokąd zmierzamy?”

Źródło: „Czarny zakon”

Ten wpis został opublikowany w kategorii aktualności. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

37 odpowiedzi na „Szczypta wiedzy cz.2 Mechanika kwantowa – nazistowskie eksperymenty

  1. Aleksandra A pisze:

    Basiu, to jest nie tylko fascynujące, ale co dużo, dużo ważniejsze: to pokazuje być może PRAWDĘ.
    Prawda jest i dziwniejsza i ciekawsza i nieporównywalnie istotniejsza niż fikcja. Najlepsze książki i filmy sci-fi przy tym bledną; również dlatego, że wiesz, że to nie czyjaś fantazja tylko kawałek NASZEJ ludzkiej historii. Oby kiedyś prawdziwi ludzie czytali o tym jako ciekawostki z barbarzyńskiej przeszłości swoich przodków.
    W świetle tego co przeczytałam wszystkie moje problemy wydają się być maleńkie.
    Ponownie dziękuję za nakierowanie i poszerzenie mojej skromnej perspektywy :).
    Mój poprzedni komentarz z wczoraj pod poprzednim tekstem chyba wpadł do spamu.

    • BasiaB pisze:

      Właśnie tak sobie pomyślałam, że może w ten sposób podana wiedza zainteresuje was i albo sami zaczniecie szukać czegoś więcej w tych tematach, albo przynajmniej sięgniecie po książki tego autora.
      Zaczęłam właśnie czytać bodajże 7 pozycję i w każdej z nich…już Wam podpowiadam – jest temat mechaniki kwantowej, neuronów, naszej boskiej świadomości i inteligencji oraz genów – a to wszystko jest wykorzystywane przeciwko ludzkości. Na końcu każdej powieści podaje co jest prawdą, a co fikcją.
      Pan Czajkowski bardzo mocno przykłada się do zebrania informacji z wiarygodnych źródeł, by to wpleść w fabułę i moim zdaniem dobrze już wie że jesteśmy Boskim tchnieniem, co z resztą jest napisane pod koniec powieści o dzwonie: świadomość miłowania i boskiego tchnienia uratowała głównego bohatera. Oczywiście uratowała go KOBIETA, a nie jakieś LGBTiQa.
      Czyste miłowanie, najszczersze z głębi serca i czystość SERCA oraz INTENCJI, (a to napisałam jako jedno z pierwszych odsłuchów na tej stronie, bo to był jeden z pierwszych: „czyste serce – odszukać w sobie dziecko”)

      Potem może odszukam ten fragment, ale dobrze by było, byście sami sobie już czytali te powieści.

  2. BasiaB pisze:

    Publikuję opisane w w/w książce fakty, by przybliżyć Wam z czym mamy do czynienia.
    Ani wirus, ani antidotum na niego nie mogło powstać ad’hoc. badania nad genomami i ludzkością trwają co najmniej od 100 lat, od czasu założenia pierwszej Akademii Medycznej przez
    Rockefellera.
    Ludzie ogarnięci szaleństwem uzyskania nieśmiertelności nie cofną się przez niczym. Nie wiem dlaczego, ale w trakcie czytania tej książki przypomniał mi się tutejszy czytelnik siola, który z tej stronki zrobił sobie punkt kontaktowy przekazywania informacji. bardzo dużo informacji zawartych w tej powieści siola przekazywał szyfrem dla A58, który nota bene żył i mieszkał w Wałbrzychu lub jego okolicach. Jak się dowiedzieliśmy, A58 zmarł parę lat temu.
    Natomiast siola mieszka w Niemczech i bardzo często pisał tutaj pokaleczoną polszczyzną, co mnie bardzo, ale to bardzo irytowało, większości czytelników również, przestał tu pisać, kiedy wprowadziłam zmiany w ustawieniach edycyjnych.
    Nie wiem dlaczego, ale od początku pisania tutaj przez nich, miałam okropny dysonans poznawczy związany z siolą, ale …mogę się mylić.
    Jednak pomimo to, wiemy że naziści cały czas pracują, czuwają, kontrolują itd…

    • janeczka88 pisze:

      To prawda Basiu , naziści kontrolują to do dziś i pilnują , na moich terenach zostało po wojnie wielu strażników , którzy świetnie mowili po polsku bez żadnego niemieckiego akcentu , co było nie małym zaskoczeniem dla mnie , zawsze byli odwiedzani przez kolegów z Niemiec .

      • Aleksandra A pisze:

        Janeczko, dzięki za takie dużo wnoszące informacje! Za to tutaj i za to o kopalniach.
        Widać na południu kraju więcej informacji jest wciąż żywych, bo tu w centrum, żyjemy trochę w takim kokonie.
        Znów wychodzi na to, że INTUICYJNIE wiedziałam od zawsze pewne rzeczy.
        Jakoś zawsze miałam rezerwę do osób z niemieckimi nazwiskami, a to dość popularne i chyba w każdej klasie była taka osoba. Gdzieś głęboko nigdy nie mogłam takim osobom zaufać. Z drugiej strony, jak pokazuje Twój komentarz, nie ci otwarcie obcy, ale ci skrycie obcy są najbardziej niebezpieczni.

  3. tomasz2160927936 pisze:

    Witam;
    Po przeczytaniu tego artykułu, muszę stwierdzić, że zawiera sporo prawdy. To jest moje prywatne zdanie. Nie zamierzam publicznie weryfikować tego artykułu, ani wdawać się w dysputę co jest prawdziwe? A co nie jest? Temat jest ciekawy i jest dla koneserów tej dziedziny.
    Przykład: Autor podaje nazwisko Ajnsztajn. Według mnie jest to złodziej cudzych patentów, oszust, hochsztapler. Poziom wiedzy naukowej znikomy, dlatego nie został zatrudniony. A nie dlatego że był żydem? To było wielkie „0”w świecie nauki. Natomiast żona tego pana, miała na swoim koncie wiele odkryć naukowych…
    . Aleksandra A. pisze, artykuł wpadł do spamu? Jak to można odebrać? Przynajmniej jest to trochę dziwne, a może mocno dziwne??? Co o tym myśleć?
    . Basia B. pisze;

    Natomiast siola mieszka w Niemczech i bardzo często pisał tutaj pokaleczoną polszczyzną, co mnie bardzo, ale to bardzo irytowało, większości czytelników również
    .
    Jak skomentować można ten tekst? Czy ważniejszy jest tekst pisany poprawnie? Czy może zawartość tej myśli, którą ktoś chciał przekazać. Ja rozumiem, to jest bardzo irytujące, ale do tego był to obcokrajowiec. Zapewne tekst pochodził od tłumacza z google? Gdyby użył innego tłumacza, byłoby dużo lepiej. Wiem, że tak jest…
    Samo zainteresowanie tego pana, można uznać za ciekawe? Jak to mówią;
    „Ciągnie wilka do lasu” / wspomnienia /.
    Reasumując ; Temat jest ciekawy dla większości społeczeństwa, ale mała poczytność i lenistwo czytających bije na głowę wszelkie rekordy. Jest to zamierzony efekt społeczny. Ogólna niechęć do przechodzenia na platformy wolne od cenzury, bije wszelkie rekordy światowe. Wszędzie obowiązuje manipulacja i ograniczenia. Nie pokorni są eliminowani.
    .
    Pozdrawiam.

    • BasiaB pisze:

      Nic nie wiesz o sioli, więc może zaczniesz czytać tą stronkę i wpadniesz na jego grafomańskie wypociny, w związku z tym dowiesz się o co mi wtedy chodziło.

      Nie wiem czy lenistwo czytelników. Czytasz bez zrozumienia, obecne tzw. młode pokolenie nie dostało szansy nawet na zapoznanie się z pewnymi tematami, nie mówiąc juz w ogóle o ich zgłebieniu.
      W takim razie podrzucam im bardzo ciekawe i ważne tematy w oparciu o podane ksiązki, a kazdy swoja uwagę, energie i czas skieruje na wybrane przez siebie tematy.
      Każdy sobie sam żeglarzem, sterem, okrętem, byle by wiedział że jest na morzu i czego może sie spodziewać i temu będzie służył cykl „Szczypta wiedzy”, bo kurs żeglarski kazdy sobie musi sam zrobić.

      Dla mnie powieści w/w autora sa fajne, gdyż ciekawa i sensacyjna narracja i fabuła jest TYLKO kanwą do zaprezentowania sprawdzonych informacji i pozyskanej w danym temacie wiedzy.
      Co z tą wiedzą zrobią czytelnicy: nie wiem, ale przynajmniej nie będą trwonić czasu na „pomponiki” i być może któraś kwestia zmobilizuje ich do poszerzenia horyzontów, bo jak na razie w temacie ablucje mistyki poniosłam porażkę.
      Jest brak wyobraźni, wiary w siebie i swoje możliwości, lenistwo, brak wiedzy, brak lotności umysłu, za to wielki strach i spolegliwość. Nie mówię, że wszystko na raz u wszystkich, ale niestety te tematy jakby w ogóle nie przyniosły efektu obudzenia ŚWIADOMOŚCI, być może sa zbyt odległe bo mało, lub wcale niesprawdzalne, więc podsyłam materiały o RZECZYWISTOŚCI.

      • MUKI pisze:

        BB w całości treści Cie popieram. Nie wiem czym posiłkują się ci co nieustawienie torpedują Twe wysiłki w polepszenie bytu słabszym i mniej zorientowanym. Ale strzeż się tych pięknych pań śliniących się na Twej stronie. Nie wszystkie są takie, ale ale patrz na ręce…bo wielu ma brud za paznokciami.

    • Aleksandra A pisze:

      Tomasz napisał:
      „Aleksandra A. pisze, artykuł wpadł do spamu? Jak to można odebrać? Przynajmniej jest to trochę dziwne, a może mocno dziwne??? Co o tym myśleć?”

      Tomku, nie artykuł, a komentarz, być może, wpadł wcześniej do spamu (już opublikowany). Być może. Może po prostu Basia nie miała, aż tyle czasu by na bieżąco dodawać wszystkie komentarze.

      Tomasz napisał:
      „Basia B. pisze;

      [i[Natomiast siola mieszka w Niemczech i bardzo często pisał tutaj pokaleczoną polszczyzną, co mnie bardzo, ale to bardzo irytowało, większości czytelników również [/i]
      .
      Jak skomentować można ten tekst? Czy ważniejszy jest tekst pisany poprawnie? Czy może zawartość tej myśli, którą ktoś chciał przekazać. Ja rozumiem, to jest bardzo irytujące, ale do tego był to obcokrajowiec. Zapewne tekst pochodził od tłumacza z google? Gdyby użył innego tłumacza, byłoby dużo lepiej. Wiem, że tak jest…”

      Uważam, że dociekliwość jest ważna, ale dzięki zwróceniu na to uwagi przez Mukiego w wątku o Panie Faunie, doszłam do wniosku, że poza dociekliwością ważna jest też, między innymi, uważność, tak by pytać mądrze. Na produktywne pytania zwraca też uwagę Pani Basia i słusznie, bo bezproduktywne lanie wody jest przyjemne, ale „czas się skończył” jak napisała mądrze i ostrzegła nas gospodyni tej strony. Twoje zacytowane powyżej pytania są, w moim osobistym odczuciu, Tomku właśnie takie bezproduktywne, bo nic nie wnoszą.
      Chcę być zrozumiana dobrze: nie piszę tego złośliwie, ale bo chcę umożliwić nam wszystkim wzajemne otwieranie sobie oczu. Jeśli ktoś otworzy mi moje oczy na coś czego ja nie dostrzegam i zrobi to z szacunkiem dla mojej osoby, a nie po to by pokazać ile to on/ ona wie, to na pewno będę bardzo wdzięczna :). Wszyscy mamy dużo „blind spots”.

      Tomasz napisał:
      „Nie pokorni są eliminowani.”

      Też tak to widzę. I jeszcze niewygodni oraz już niepotrzebni. Zawsze to wiedziałam, ale artykuły z serii „Szczypta wiedzy” jeszcze mocniej mi to unaoczniły. Dziękuję Basiu :). To tak jak powiedział Trump:”Im nie chodzi o mnie, tylko o was. A ja stoję im na drodze.”

      • BasiaB pisze:

        Wszystkie komentarze Aleksandry wpadają do MODERACJI! nie wiem dlaczego?
        Musze je przywracać ręcznie, dopiero teraz siadłam do komputera, dlatego dopiero teraz się ukazały, mimo że pisane były około południa.

    • BasiaB pisze:

      Tomku – nie czytasz moich informacji ze zrozumieniem: napisałam wyraźnie:

      „siola, który z tej stronki zrobił sobie punkt kontaktowy przekazywania informacji. bardzo dużo informacji zawartych w tej powieści siola przekazywał szyfrem dla A58, który nota bene żył i mieszkał w Wałbrzychu lub jego okolicach. Jak się dowiedzieliśmy, A58 zmarł parę lat temu.
      Natomiast siola mieszka w Niemczech i bardzo często pisał tutaj pokaleczoną polszczyzną, co mnie bardzo, ale to bardzo irytowało, większości czytelników również, przestał tu pisać, kiedy wprowadziłam zmiany w ustawieniach edycyjnych.”

      Siola urodził sie w Polsce, wyemigrował do niemiec…okolice Paderborn…przypadek, że o tym wspominał?
      Proszę odszukać sobie jego posty z tej strony, to oboje z Aleksandrą zrozumiecie w jaki sposób i co przekazywał ten człowiek.

      Rozumiem problemy z wysławianiem się i ze spisaniem swoich myśli. Sposób mówienia jest inny od sposobu przekazania tej samej mysli w formie pisanej dla innych.
      Janeczka33 notorycznie pisze słowo źrudło – zamiast Źródło.
      Po pierwsze źródło pisane z małej litery nie kojarzy się natychmiast ze Źródłem naszego pochodzenia energetycznego, a na dodatek błąd ortograficzny zwalnia percepcję czytelnika.
      Ale nie uważam jej styl pisania za grafomański.
      Odsyłam do postów sioli.

  4. MUKI pisze:

    Wewelsburg,
    BB co oznacza słowo WAWEL -s- BERG?
    Dużo lipy się sadzi ale ilu wie naprawdę o co chodziło? Od czasu Arabii jeszcze przed Chrystusem istniał istniał WAWEL – potem zamieniony na Kraków.. Czego Niemcy nie mogli wydrzeć z wzgórza Wawelskiego? Do dziś są ryte korytarze pod owym wzgórzem i co?
    Co oznacza słowo WAWEL.
    Pierwsza wojna światowa to była próba technologiczna Germani. Trzeba by idiotą aby na tylu frontach podjąć walkę na raz i jednocześnie. – kto tak robi przegra – a Adolf tak zrobił – Dlaczego?
    Poziom techniczny Germani kład na kolana cały świat.
    Dlaczego Adolf prowadząc wojnę prowadził cały czas wykopaliska archeologiczne. – czego szukał?
    Einstein to faktycznie złodziej cudzych osiągnięć a jego „żona Milena” to geniusza fizyczno- matematyczny – tylko na tamte czasy kobieta naukowiec to jak wrzód na tyłku – bez prawa głosu na Ambonie. Stad głupek – prezentowany jako – geniusz. Od kilkudziesięciu lat twierdze ze To Milena napisała ów skrócony wzór E=mc2. W tym wzorze nie ma czasu, drogi ani przyspieszenia – dlaczego?
    BB naiwnie powielasz teorie o geniuszach- „”a zwłaszcza Max Planck „” ale ich wzory nie zgadzaj a się fizycznie. Żeby się zgodziły zaprzeczają do swych wzorów „-1” zaciągają pożyczkę z niczego i pustego……dzielą prze wirtualne „Pi” i mnożą przez wirtualne Fi. I ty nazywasz ich geniuszami?
    Może dla Ciebie to geniusze a dla mnie hochsztaplerzy, których wypchano na piedestały.

    Dalej nie będę komentował bo pomyliłaś prace nad dzwonem jak i autor – z pracami nad Uranem i Plutonem dla niemieckiej bomby Atomowej.
    Dowód: Jakie dwie bomby wybuchły nad Japonią z czego stworzone a jakie Atomówki są dzisiaj?
    I których nie można odtworzyć. Uranową czy Plutonową?
    A czy wiesz ze w Polsce jest i Uran i Pluton? czym byli zainteresowani Niemcy? żeby po to sięgnąć trzeba było mieć ciężką wodę.Ale to wielkie bajania,,,,,,,,nie na ten czas,

    • BasiaB pisze:

      Muki:
      „Poziom techniczny Germani kład na kolana cały świat.”

      I o to chodzi, by zainteresowanych skierować na te tory, by czytali, poszerzali swoja wiedzę.
      Co do Wawelsbergu – to jest jasne i oczywiste, ale ten temat dla wielu również podlega zgłebieniu, bo taki cel mają ostatnie 2 moje artykuły.
      Zarówno Max Planc i Ein stain – zainteresowani wiedzą, kim byli, ale to tak jak z nazwą „grypa hiszpanka” trzeba użyć tej nazwy by wiadomo o czym rozmawiamy, mimo że to nie była żadna grypa, ale co pokłosie zebrała to zebrała.
      I teraz po 100 latach ponownie nam zaserwowano dokładnie ten sam schemat i eksperyment – co tzw. „grypa hiszpanka”, tylko że wówczas zmarło ok. 100 mln. ludzi, lecz populacji było około 1 – 1,5 mld.
      Teraz mamy przeszło 7 mld.
      Na temat atomówki hitlera pisałeś artykuły. Dobrze by było podać linki ku przypomnieniu.

      Autor nic nie pomylił, napisał wyraźnie:
      „Jak wspomniałem na początku, „Dzwon” rzeczywiście istniał, co raz jeszcze dowodzi, że prawda bywa dziwniejsza od fikcji. Naziści skonstruowali tajemnicze urządzenie, do którego napędu stosowano substancję o nazwie Xerum 525. Bardzo mało wiadomo o jego prawdziwym działaniu i przeznaczeniu, wiadomo natomiast, że zatrudnionych przy nim naukowców zaczęły nękać dziwne choroby, które wkrótce dotknęły też mieszkańców okolicznych wiosek. Pod koniec wojny „Dzwon” zniknął, pracujących przy nim naukowców zabito i do dziś nie wiadomo, co się stało z tym tajemniczym urządzeniem.”

      Na dodatek publikowałam tu ten materiał:
      .https://mistykabb.wordpress.com/2020/12/17/pamietniki-bartnika/
      który jest moim zdaniem paralelą z eksperymentami związanymi Dzwonem

      • BasiaB pisze:

        Germanie byli tak hej do przodu z technologia wszelkiego rodzaju, szczególnie tą zaawansowaną w genetyce i pozyskiwaniu energii, że jest tak jak wiemy, a co autor napisał:

        „Wykradano sobie niemieckie patenty, na przykład na nowe lampy próżniowe, nieznane chemikalia i tworzywa sztuczne, a nawet na metodę pasteryzacji mleka przy użyciu ultrafioletu.

        Większość najważniejszych patentów utonęła jednak w sejfach ściśle tajnych akcji w rodzaju „Operacja Spinacz”, w ramach której setki naukowców zatrudnionych do pracy nad programem broni rakietowej V2 przerzucono potajemnie do Stanów Zjednoczonych.

        Trzeba pamiętać, e w pewnych dziedzinach techniki Niemcy o całe lata świetlne
        wyprzedzały inne kraje. Dlatego właśnie po wojnie rozpoczęło się tak gorączkowe polowanie na niemieckie osiągnięcia naukowe.”

    • Aleksandra A pisze:

      Muki napisał:
      „Czego Niemcy nie mogli wydrzeć z wzgórza Wawelskiego? ”

      Czego? Dalej w swojej wypowiedzi wspomina Pan o pokładach uranu i plutonu na naszych ziemiach, ale coś mi mówi, że chodzi o coś więcej.

      • BasiaB pisze:

        Aleks. – tu nie chodzi o pokłady uranu i plutonu pod Wawelem. One są w innych miejscach.
        Pod Wawelem są inne skarby, których strzeże „smok”
        Widziałam co nieco zdalnie, makabra.
        Nie da się tego oczyścić energetycznie, a na pewno nie w pojedynkę. Nawet w kilka osób mieliśmy problem, a po jakimś czasie gówno się i tak się odrodziło.
        Takie zabawy w ektrasensa przypłacił zdrowiem…pewien znany człowiek, który nawet nagrał kilkanaście wywiadów dla Porozmawiajmy tv. z Aleksandrem Berdowiczem. Nazywałam go tutaj „Szewczyk Dratewka”, ale nazwisko wypadło mi teraz z głowy.
        Potem jego wywiady zostały wycofane z P.TV.

        • Aleksandra A pisze:

          Basiu, o co chodzi z tym „smokiem”? Rozumiem, że nie chodzi tak na prawdę o smoka, a o co w takim razie?
          Czy smok to złe czy dobre stworzenie i co reprezentuje, bo różne kultury różnie to opisują.
          W chińskiej mitologii smok to boskie stworzenie.
          I jeśli to jest takie okropne, to co skrywa Wawel, to dlaczego Niemcy chcieli to wykraść? W sensie rozumiem, że chcieli to wykorzystać tylko czy potrafiliby to ujarzmić, tak sądzili?

          Bardzo ważne pytanie: czy Wawel jest jedynym takim miejscem, czy jest ich więcej?
          Co z słynnymi tunelami pod Paryżem?

        • janeczka88 pisze:

          Ciekawe miejsca gdzie wydobywali Niemcy uran to Głuszyca , koło Wałbrzycha po wojnie ruscy zamknęli wszystkie dojścia do kopalni i sami tam urzędowali , do dziś jest tu wysokie promieniowanie na haudach .

        • BasiaB pisze:

          Olu – jeżeli fałszywkami PPana Fauna jest zasypana cała przestrzeń energetyczna, jest ich co najmniej kilkaset tysięcy z czołowym Bafometem, to jak myślisz – jak to jest ze smokami?

          ” to co skrywa Wawel, to dlaczego Niemcy chcieli to wykraść?”
          Co mieli wykraść to wykradli, co zostało i jest ważne dla ichniejszych rytuałów to dalej jest.
          Jak myślisz dlaczego żydzi roszczą sobie bezprawnie PRAWO do WAWELU?

  5. Andrzej Kruppa pisze:

    Pozdrawiam serdecznie
    tzw. nauki ścisłe to kompletna porażka , ilość dziwnych współczynników stałych i mnożników powala na kolana , mało tego jak ktoś kiedykolwiek z podawanych danych podają próbę obliczenia ponosi porażkę na 100% .( po prostu w wielu przypadkach wyniki się nie potwierdzają .
    Wawel miejsce ………….. to pod nim znajdują się przejścia tunele i kilka ( jak dobrze pamięta) 6 lub więcej ( lub więcej ) z oknami zamurowanymi w ziemi , do tego czaszki lub ich odlewy z tworzywa nam nie znanego , czaszki nie ludzi ( obcych ) .
    Warto to miejsce(wawel) poszukac na starych mapach i pochylic sie nad znaleziskiem .
    miłego

    • BasiaB pisze:

      zgadza się, mógłbyś umieścić więcej informacji n/t temat?
      Byłoby fajnie gdybyś pociągnął ten temat, bo jak widzisz, np. Ola to nic nie wie o faktycznej historii Wawelu, a ja nie mam sił, czasu i energii zbierać i opisywać te wszystkie materiały w odpowiedzi na zasypywanie mnie tyloma pytaniami.

  6. MUKI pisze:

    BB proszę bardzo zamieściłem skrócone i II prezentacje helisy sprzed 12 lat – i Pana Fauna.możesz skopiować do siebie.

    • BasiaB pisze:

      Super – dzięki ❤ zaraz to zrobię.
      Myslę, ze dopiero czas pokaże czy czytelnicy Mistyki zrozumieja informacje spisane przez Ciebie.
      Jakaś już wiedza istnieje, więc pole dla tych informacji już zostało stworzone.

  7. MUKI pisze:

    Nie wiem tyko BB czy Twoi czytelnicy zrozumieją te podwieszenie. nie rozumieli tego 20 lat wstecz- nie zrozumieli 12 lat wstecz pewnie i dziś jest ponad możliwość zrozumienia. ale naukowe twory są prezentowane… tyle ze wówczas nie było żadnego z nich mądrego. za to dziś są jak grzyby po deszczu.

    • BasiaB pisze:

      Muki – przez te lata tworzenia tej strony nauczyłam się jednego: „każdy sądzi po sobie”
      częściowo walczę tu o Twoje „stare” podwieszenia i artykuły, ale z prostego powodu: dla siebie. Przy okazji Tworzy się tu pewien rodzaj archiwum – dla mnie 🙂
      Kto skorzysta – to SUPER, kto nie załapie – TRUDNO.

  8. janeczka88 pisze:

    Bardzo ciekawy temat ☺️ Szkoda ze zdjęć dodać nie można , bo posiadam różnego typu runy które pozostawili po wojnie , w sumie to każda sztolnia hitlerowska jest oznaczona tym systemem i opisana ,co często wpływa na zachowanie ludzi ,nawet zdążały się przypadki wymiotów , w takim miejscu , ja sama odczuwam to jako membrany energetyczne ☺️

  9. Irena B-K pisze:

    Witam serdecznie ❤

    Dzięki za artykuł, nie znam się na tych sprawach ale skojarzyło mi się z Neutrino; niewiele wiem na ten temat; nie znam się – może by tak malutki artykuł prostym językiem o Neutrino ?

    To cytat z BIT CHUTE ” …przechodzą przez nas ,przez eteryczną czasoprzestrzeń kwantową „ - Neutrino ; to jakieś naukowe- zbierają, oddają, programują i związane z punktem zerowym. Teraz już nic nie wiem 🙂

    Nie wiem czy mogę dać linka , bo tylko tak sobie obserwuję i czasami tam kukam :

    „Antarktyda raport (IV Rzesza) zamknięta ” @Karol-poezje-patriotyczne@

    miłego i moc spokoju i pokoju ❤

    • Irena B-K pisze:

      :) Dodam jeszcze, że kiedyś słuchałam o tym, że nie ma punktu zerowego, nas oprogramowano zero-jedynkowo; może to i prawda bo pamiętam jak dziadkowie liczyli na kostkach dłoni od 1- nie od zera. Tyle, że już nie pamiętam jak się to liczy.

      Tak samo jak wmówiono nam, że mózg nie uznaje -nie- jednak uznaje i wyrażamy nie dla oprawców.

      Kody ochronne prawdy działają mocno..

      Szukamy prawdy a tylko nasza moc i wieda nas wyzwalają ❤

      Chwała i sława za tą wspaniałą stronę Basi i każdemu współtwórcy bo dawno padłabym ❤

      • BasiaB pisze:

        Irenko – dzięki za tak serdeczne wsparcie ❤

        A i mnie ta strona czasami się przydaje, kiedy zapominam jak to onegdaj bywało, z głupia frant otwieram i nagle widzę co kiedyś pisałam, może nieudolnie, ale niewiele informacji się przeterminowało – jak dla mnie 🙂

      • BasiaB pisze:

        Irenko – tyle kostek ile palców, nie ma punktu zerowego 🙂

    • BasiaB pisze:

      Irenko – daj link, czasy są ostateczne, więc i tak juz nic więcej nie stracimy 🙂

Dodaj komentarz